Michał Przysiężny świetnie czuje się w mrożnej Kanadzie. Dziś o godz. 17 zagra w półfinale challengera w Rimouski z Rikiem De Voest z RPA.
– Za Ołówkiem są dwa ciężkie mecze w pierwszych dwóch rundach oraz dużo łatwiejsze spotkanie ćwierćfinałowe. W spotkaniu z Aleksem Bogomolovem obronił piłkę meczową przy stanie 5:6 w tie-breaku trzeciego seta. Natomiast w pojedynku z Goranem Tosiciem, rywal prowadził 6:5 w decydującej partii i serwował. Michał odrobił straty i wygrał z Czarnogórcem w tie-breaku. Wczoraj Michał pewnie pokonał Lestera Cooka – mówi Alek Charpantidis.
Polak udowadnia, że zasługuje co najmniej na pierwszą setkę rankingu.
– Wierzę, że niedługo się w niej znajdzie. Po trudnych meczach w Sopocie zwyciężył w dwóch pojedynkach na styku. Wykazał się z meczu na mecz coraz większą odpornością na stres. Nawet tak bolesna porażka jak z Finami, nie wytrąciła go ani na moment z rytmu i kierunku, w który zmierza – podkreśla Alek.
W Kanadzie wciąż panuje zima. Jest dużo śniegu. Wczoraj było -11 stopni.
– Szybka nawierzchnia odpowiada Michałowi. Inni zawodnicy nieco narzekają, na to że piłki bardzo szybko latają po korcie, ale tak już jest w turniejach na dużych wysokościach – zaznacza Charpantidis. – Wszyscy mają te same warunki. Ołówek wciągnął na rakietę 2-3 kilogramy więcej zwykle. Przynosi to rezultaty w postaci cennych zwycięstw.
Po starcie w Kanadzie, Przysiężny na pewno poleci do St Brieuc.