Michał Przysiężny po trzymiesięcznej przerwie wrócił na kort.
Ołówek w tym czasie leczył urazów pleców. Miał bowiem wysunięte trzy dyski w odcinku lędżwiowym. Kontuzji nabawił się w kwietniowym challengerze w RPA.
We wtorkowy wieczór nie sprostał Włochowi Flavio Cipolli 6:7 (4) 5:7. Jak na tak długą przerwę zaprezentował się obiecująco.
– Powinienem wygrać ten mecz. Flavio nie grał nic wielkiego – mówi Przysiężny. – Usprawiedliwia mnie tylko brak ogrania. Nawet jak się trenuje pięć godzin dziennie, to jednak brakuje poważnej gry na punkty.
Michał zagra od poniedziałku w challengerze w Poznaniu. Przez następne trzy tygodnie będzie trenował.