Michał Przysiężny około godz. 15.30-15.50 zagra z Tobiasem Kamke w półfinale halowego challengera w Kazaniu.
Polak świetnie realizuje plan. Pojechał do Rosji po końcowego zwycięstwo i 80 punktów do rankingu. Na razie – za półfinał – wywalczył już 29 „oczek”, które pozwolą mu na awans w granice 170 miejsca w rankingu ATP (najwyższego w karierze).
Niemiec (na zdjęciu) ma 23 lata i zajmuje 220 lokatę na świecie (był już nawet 174). Od kilku lat – ze zmiennym szczęściem – rywalizuje głównie na poziomie challengerowym. Już w 2007 roku osiągnął finał w Helsinkach, po drodze pokonując m.in. Łukasza Kubota.
Wciąż czeka na pierwszy triumf w challengerze. Rok póżniej bowiem przegrał decydującą grę w Karlsruhe.
Nowy sezon rozpoczął w Brisbane. Przegrał w eliminacjach z Nickiem Lindahlem (Australia). Długo nie pograł także w Melbourne. Okazał się lepszy od Włocha Riccardo Ghedina, ale pechowo uległ Hindusowi Somdev Devvarman.
Znacznie lepiej spisał się przed tygodniem w Heiblbronn. Przebił się przez eliminacje, w którym pokonał trzech niezłych graczy: Belga Yannicka Mertensa, Austriaka Martina Fischera i Czecha Robina Vika.
W turnieju głównym – po pasjonujących bojach – wygrał z rodakami Bjornem Phau i Dieterem Kindlmannem. Przegrał dopiero ze znajdującym się w wybornej formie Michaelem Berrerem.
Tobias właśnie w zmaganiach halowych czuje się najlepiej. Znają go dobrze kibice w Szczecinie, gdzie w Pekao Open w 2007 roku dotarł do ćwierćfinału.
Kilka razy potykał się z polskimi graczami. Pokonał Łukasza Kubota i Dawida Olejniczaka. Luki zrewanżował się Niemcowi przed rokiem w Doha.
Przysiężny nie grał jeszcze z Kamke. Wie o nim z pewnością wiele. Obydwaj gracze są w dobrej dyspozycji. Pojedynek zapowiada się więc niezwykle ciekawie.