Argentyńczyk Horacio Zeballos jest rywalem Łukasza Kubota. Leworęczny tenisista nie jest typowym przedstawicielem południowoamerykańskiej szkoły. Świetnie serwuje i nie boi się gry na szybkich nawierzchniach.
24-letni zawodnik, mimo że zajmuje 51 miejsce w rankingu światowym (w listopadzie był nawet 41), nie jest specjalnie znany kibicom. Do czołowej setki klasyfikacji ATP awansował dopiero w ubiegłym roku.
Zeballos tajniki tenisa poznawałem pod okiem ojca, także Horacio, trenera „białego sportu”. Sił w turniejach WTA próbuje jego młodsza 19-letnia siostra Karolina.
Długo Argentyńczyk walczył w satelitach i challengerach. Znakomite rezultaty zaczął uzyskiwać dopiero w 2009 roku.
Wygrał aż pięć challengerów (Bucaramanga, Bogota, Manta, Campos do Jordao, Buenos Aires), a ponadto był w trzech finałach (Cali, Bogota 2, Pereira).
Pierwsze zwycięstwo na najwyższym poziomie rozgrywkowym wywalczył w US Open 2009. Przebił się przez eliminacje i w pierwszej rundzie pokonał Niemca Michaela Berrera.
Wszystkich fachowców zaskoczył znakomitym występem w halowym turnieju w Sankt Petersburgu. Wygrał z Kazachem Yuri Schukinem, Ukraińcem Aleksandrem Dolgopolovem, Łotyszem Ernestem Gulbisem i Rosjaninem Igorem Kunitsynem. W finale pechowo przegrał ze Siergiejem Stakhovskim (Ukraina) 6:2, 6:7, 6:7.
Rok 2010 Horacio rozpoczął kiepsko. Z powodu kontuzji wycofał się z zawodów z Brisbane. W Auckland gładko uległ rodakowi Juanowi Monaco 3:6, 0:6, a w Melbourne nie sprostał Niemcowi Phillipowi Kohlschreiberowi 1:6, 5:7, 1:6.
Z Zeballosem przed rokiem w Kolumbii rywalizował Grzegorz Panfil. Polak przegrał po twardej walce 6:7, 3:6.