Na turnieju Babolat ITF Seniors w Świnoujściu i Ahlbecku pojawił się po raz pierwszy. Bez problemu wygrał swoją kategorię +35.
O poturniejowych wrażeniach rozmawialiśmy z Beniaminem Budziakiem – najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w rankingu ITF Seniors.
– Co zadecydowało o tym, że pojawił się pan na Babolat ITF Seniors Świnoujście Ahlbeck?
– Przede wszystkim przyjechałem na zaproszenie Irka Maciochy, który jest dobrą, ciepłą osobą w polskim tenisie. Gwarantuje dobrą organizację. Jeżdziłem z nim w różne miejsca na całym świecie. To człowiek, który wie jak powinno to wyglądać i nie miałem wątpliwości, że wszystko będzie dobrze zorganizowane.
– Jak oceni pan organizację na ITF Babolat Seniors?
– W samych superlatywach. Od piątku, kiedy tu przyjechałem do niedzieli wieczorem wszystko było zorganizowane na tip top. Nawet w żartach rozmawialiśmy, że organizatorzy zadbali pogodę, która była idealna. Było dużo atrakcji pozatenisowych takich jak wycieczka statkiem i kolacja na zabytkowym molo po niemieckiej stronie. Sam fakt, że turniej odbywa się w dwóch krajach, jest już atrakcyjny dla przyjeżdżających. Nie było słabych punktów. Od jakości piłek na kortach, poprzez same korty, ich zaplecze. Co ważne przyjechałem w piękne miejsce. Świnoujście i Ahlbeck to miejscowości gdzie na wypoczynek mogliby przyjechać ludzie z całej Europy.
– Miał pan okazję poznać Świnoujście?
– Tak. Byliśmy nad morzem, na deptaku, w części uzdrowiskowej. Plażowaliśmy po niemieckiej stronie. Zwiedzaliśmy Ahlbeck. Niestety, czasu na odwiedzenie muzeum lub tras rowerowych nie było, bo dużo przebywałem na kortach.
– Jak oceni pan turniej od strony tenisowej?
– To jest młody turniej, wiec cudów nie ma. I tak jestem zaskoczony, że było tak dużo osób. To jest inwestycja długoterminowa. Może być to turniej drugiej lub pierwszej rangi tylko musi się rozreklamować w Polsce i zagranicą. Gdy ranga urośnie automatycznie przyjedzie więcej osób. Trzecia ranga to i tak bardzo dobrze jak na taki młody turniej.
– Czy pana zdaniem można by coś zmienić i poprawić na tym turnieju?
– Jeżdziłem po całym świecie, widziałem wiele i ciężko mi znależć słaby punkt. Nagrody mnie satysfakcjonowały. Ustalenia odnośnie mojego przyjazdu zostały dotrzymane.
– A czym pan się kieruje wybierając zawody, na który chce pan jechać?
– Miejscem i osobą, która to organizuje. Tyle się już nagrałem w życiu, że rywalizacja sportowa nie jest najważniejsza. Już tego nie robię dla pieniędzy. Kiedyś, gdy byłem zawodnikiem patrzyłem, jaka jest pula nagród, ile można wygrać. Teraz patrzę czy turniej jest w ładny miejscu. Miałem do wyboru grać w Świnoujściu lub Sopocie. Wybrałem Świnoujście i mimo, iż jest tu niższa ranga to jestem bardzo zadowolony i nie żałuję.
– Na początku roku był Pan liderem rankingu ITF w kategorii +35 teraz jest Pan trzeci. Jaki jest dla Pana ten sezon?
– W tym roku grałem tylko dwa turnieje. Na mistrzostwach świata byłem w ćwierćfinale, tu zwyciężyłem. Nie zagrałem dwóch turniejów, na których chciałem zagrać stąd to trzecie miejsce. Ale strata do pierwszego jest niewielka.
– Za rok będzie grał pan w +40. Jakie oczekiwania ma pan w związku z tą kategorią.?
– Zawsze lepiej być najmłodszym w swojej kategorii. Jako 35-latek byłem najlepszy, jako 38-latek też, więc jako czterdziestolatek się specjalnie nie obawiam. Poziom jest wyrównany. Wybitnych nazwisk tam nie ma. Są byli zawodowcy, reprezentanci swoich krajów w Pucharze Davisa. Większość z nich tak jak ja chce miło spędzić czas, aczkolwiek niektórzy grają tu jeszcze zawodowo i dostają pieniądze od swoich federacji. Patrzę na to optymistycznie i się cieszę, bo w +40 jest liczniejsza, więc jest więcej grania.
– Widzimy się za rok w Świnoujściu i Ahlbecku?
Po tak udanym turnieju mogę śmiało zapowiedzieć swój przyjazd za rok.