Rozgrywki polityczne mogą stanąć na przeszkodzie powrotowi tenisa do Sopotu.
Challenger ATP BNP Paribas Polish Open (korty ziemne, 125 tys. $+H) ma odbyć się w Sopocie w dniach 11-17 lipca.
Jego organizatorami są Polski Związek Tenisowy, miasto Sopot oraz Prokom Investments.
Budżet turnieju jest zagrożony. Prezydent Jacek Karnowski nie może liczyć na 200 tysięcy złotych z miejskiej kasy.
Sopoccy radni nie zgodzili się bowiem na projekt uchwały o zwiększenie wydatków w budżecie miasta na promocję turnieju tenisowego w Sopocie.
– To nie była złośliwość z naszej strony – mówi sport.pl Wojciech Fułek, przewodniczący rady miasta. – Po prostu tak ważnych, finansowych uchwał nie przedstawia się na nadzwyczajnej, w pośpiechu zwołanej sesji.
– W kampanii mówi się o popieraniu sportu, kultury, żeglarstwa, a na sesji się to uwala – odpowiada konkurentowi w wyborach prezydenckich Jacek Karnowski. – Jeszcze raz przedstawię ten projekt i liczę, że tym razem radni go zaakceptują – wyjawia sport.pl prezydent Sopotu.
Jeszcze w lutym wydawało się, że challenger zostanie rozegrany w Gdyni, która także chciała zorganizować turniej i to w tym samym terminie.
Za tym miastem przemawiał nowocześniejszy niż w Sopocie obiekt. Na samym początku starania gdynian popierał Polski Związek Tenisowy.
W marcu zdecydowano jednak, że zmagania odbędą się w Sopocie, a ich organizatorem będzie PZT.
W obecnej sytuacja, Gdynia być może znów wróci do gry. Szkoda, że nikt nie pomyślał, aby w Trójmieście odbyły się dwa challengery w różnych terminach.