Polski Tenis

WYNIKI

BUENOS AIRES WTA 125: Sherif - Kawa 6:3, 4:6, 6:4.

Plany startowe polskich tenisistek

Polki przygotowują się do sezonu. Pewne startu w Melbourne są Iga Świątek i Magda Linette. 

Katarzyna Kawa, Magdalena Fręch i Maja Chwalińska zagrają w Dubaju w eliminacjach Australian Open 2021 (od 10 stycznia). Co planują ponadto Katarzyna Piter, Paula Kania-Choduń, Weronika Falkowska i Martyna Kubka?

Kawa bez Abu Zabi

– Chciałam wystartować wcześniej w kwalifikacjach do turnieju WTA w Abu Zabi, ale zabrania tego system WTA. Dlatego zacznę sezon dopiero od eliminacji do Australian Open – mówi Katarzyna Kawa (113 WTA). – Do Dubaju polecę ze Stanów Zjednoczonych, gdzie zostałam po ostatnich jesiennych startach. Jestem bardzo zadowolona z przygotowań w Bradenton. Na Florydzie mam świetne warunki treningowe, zdecydowanie najlepsze w mojej dotychczasowej karierze. I wierzę, że praca, którą tu wykonałam, zaprocentuje w 2021 roku. Chciałabym w nim poprawić ranking, wejść do czołowej setki, co da mi pewne miejsce w głównych drabinkach wielkoszlemowych imprez oraz w wielu turniejów WTA. Mocno wierzę, że osiągnę poziom pozwalający na wygrywanie meczów z najlepszymi.

Dubaj ważny dla Fręch

W podobnej sytuacji jest Magdalena Fręch (156 WTA), czwarta wśród najwyżej notowanych na świecie polskich tenisistek.

– Tak naprawdę od wyniku, jaki w nich osiągnę w Dubaju, będą zależały dalsze moje plany na drugą połowę stycznia i luty. Wiadomo, bardzo chciałabym się zakwalifikować do pierwszej imprezy wielkoszlemowej w sezonie. I jeżeli mi się to uda, to od razu z Dubaju polecę do Melbourne. Tam, tak jak wszystkich uczestników Australian Open, przejdę dwutygodniową kwarantannę połączoną z treningami. A tuż przed nim być może uda mi się zagrać jakiś turniej już na miejscu w Melbourne – podkreśla Fręch. 

Jesienią Magda startowała w turniejach w USA. Potem przez jakiś czas trenowała tam, zanim wróciła do kraju i wystąpiła w Drużynowych Mistrzostwach Polski. W Zielonej Górze poprowadziła ekipę Górnika Bytom do złotego medalu.  

Będzie lepszy rok Chwalińskiej?

Tam po kilkumiesięcznej przerwie, wróciła na korty Maja Chwalińska (222 WTA), która od sierpnia leczyła kontuzję nadgarstka.

– Kończący rok nie był dla mnie szczęśliwy. Bo zaraz przerwie spowodowanej pandemią zagrałam turniejach LOTOS PZT Polish Tour i Mistrzostwach Polski, ale zaraz po nich dopadła mnie kontuzja, więc znowu nie mogłam grać i to kilka miesięcy. Ale teraz mam za sobą intensywny okres przygotowawczy, sporo rozegranych meczów w Drużynowych Mistrzostwach Polski w Zielonej Górze, w czeskiej ekstralidze, no i w turnieju ITF 25 we Włoszech, gdzie byłam w finale debla. Staram się nie stawiać sobie konkretnych oczekiwań czy celów na najbliższy sezon, tylko skupiam się na poprawieniu poziomu swojej gry i rankingu. Dobrze byłoby awansować w nim na tyle, żebym nie musiała grać w kwalifikacjach większych turniejów WTA i do tego będę dążyć – uważa Maja.

Być może niej oraz do Kawy i Fręch dołączy w Dubaju jeszcze Urszula Radańska (288. w WTA). Na razie jest zgłoszona do turnieju ITF 25 w Hamburgu, w drugim tygodniu stycznia, a na liście kwalifikacji do Australian Open jest mniej więcej 30. wśród oczekujących zawodniczek na zwolnienie miejsca w drabince.

Cele Kasi Piter

Zupełnie inne cele i plany na rok 2021 przyjęła Katarzyna Piter, która zajmuje 366. miejsce w rankingu WTA w singlu i 137. lokatę w deblu.

– Mój obecny ranking niestety jest dość nieoczywisty, bo nie gwarantuje mi miejsc w turniejach WTA, a powinnam grać większe ITF-y, z pulą nagród 60, 80 czy 100 tysięcy dolarów. Ale tych na razie nie ma w nowym kalendarzu. Mam nadzieję, że pojawią się w marcu może w USA, ale na razie ciężko jest cokolwiek sensownie zaplanować. Nie łapię się do kwalifikacji do Australian Open, więc na początku stycznia jestem zgłoszona jednocześnie do turnieju ITF 25 w Hamburgu i imprezy WTA 500 w Abu Zabi. W tym drugim jestem teraz dziewiąta oczekująca w singlu i trzecia w deblu, ale prawdopodobnie zdecyduję się tam polecieć. Zaryzykuję, bo jest szansa na grę. Jestem przygotowana, muszę tylko zrobić testy na koronawirusa, bo trzeba mieć gotowy wynik negatywny i przylecieć kilka dni przed – powiedziała Piter.

– Dosłownie niedawno podjęłam decyzję, że więcej uwagi poświęcę grze deblowej. Chciałabym poprawić ranking, żeby być w okolicach 50-60. miejsca na świecie i regularnie grać w większych turniejach WTA. Najlepiej byłoby to robić ze stałą partnerką. Na jesieni dobrze nam się grało i świetnie się dogadywałyśmy z Paulą Kanią-Choduń. Obie musimy poprawić jednak swoje rankingi, nawet na razie łapiąc się do drabinek innymi partnerkami. A jak awansujemy to może nam się uda stworzyć stały debel. Na pewno moim wielkim marzeniem jest występ w Igrzyskach Olimpijskich, bo grałam we wszystkich głównych drabinkach wielkoszlemowych, ale na olimpiadzie nie byłam. W swoich najlepszych czasach nie załapałam się, bo były siostry Radwańskie, a w deblu Klaudia Jans i Ala Rosolska. Do Tokio pewnie ciężko będzie się zakwalifikować, bo może w najbliższych miesiącach być mało okazji do gry, ale jeśli teraz się nie uda, to będę się starała osiągnąć to za trzy lata – dodała.

Kania-Choduń rozpocznie w Hamburgu

Paula Kania-Choduń (688 WTA) również ma problemy z zaplanowaniem startów na początku 2021 roku ze względu na okrojony kalendarz.

– W przyszły czwartek jadę do Hamburga, gdzie będzie jedyny turniej w Europie powyżej 15 tysięcy dolarów w puli. Chyba nawet jedyny na świecie, więc wszystkie dziewczyny, które nie jadą na Australian Open, wystartują właśnie tam. Zagram tam debla i spróbuję się załapać do eliminacji singla. Potem tydzień przerwy i kolejna 25-tka we Francji. Poza tym nie ma w kalendarzu nic, więc ciężka sprawa, a kalendarz WTA kończy się na razie na Melbourne. Nawet gdybym chciała w Australii zagrać inne turnieje, to jeśli się nie jest w głównych drabinkach Wielkiego Szlema – w singlu lub deblu – to nawet nie można tam polecieć – powiedziała Kania-Choduń, która w rankingu deblowym jest 128. miejscu na świecie.

– W tej sytuacji trudno mi przyjmować jakiekolwiek cele czy założenia na ten sezon, bo nawet nie jestem w stanie póki co zaplanować swoich startów. Brakuje mi jeszcze dwóch lat do wypracowania emerytury z WTA, bo do niej liczy się każdy rok, w którym zagram w co najmniej dziewięciu imprezach WTA. A tych na razie po prostu nie ma. Choćby w 2020 roku przez pandemię nie wypełniłam tego wymogu, więc on mi się nie zalicza do niej. Szkoda, że tak słabo wygląda kalendarz, bo mam za sobą bardzo intensywne przygotowania do sezonu. Zostałam na jesieni w USA, gdzie z Kasią Kawą i Kasią Piter trenowałyśmy w niesamowitych warunkach, gdzie nie było kłopotów z kortami. Mogłyśmy grać, ile chciałyśmy. No i były tam też dobre zagraniczne zawodniczki, mogłam potrenować np. z Czeszką Marie Bouzkovą czy Słowaczką Kristiną Kucovą. Taką ekipę trudno byłoby zebrać w jednym miejscu i czasie w Polsce. Korzystałam z tego, ile mogłam – dodała Paula.

Falkowska chce zagrać w RPA

Weronika Falkowska (735 WTA) dopiero w weekend wróciła z Tunezji, gdzie w trzech kolejnych turniejach ITF W15 odniosła dwa zwycięstwa deblowe, a w singlu była w półfinale oraz ćwierćfinale.

– Obecnie jeszcze mam kilka dni przerwy od treningów na korcie, bo dopiero wróciłam do domu. Robię różne ćwiczenia ogólne, ćwiczę jogę i powoli zacznę się przygotowywać do nowego sezonu. Moim celem na najbliższy rok będzie gra w większych turniejach, czyli 25-tkach, no i bardzo chciałabym na jesieni mieć przynajmniej trójkę przed nazwiskiem w rankingu. Cieszyłabym się, gdyby udało mi się znaleźć w przedziale 300-350 na świecie. Zobaczymy jak to się ułoży, bo jeszcze nie wiadomo zbytnio jak będzie wyglądał kalendarz tegoroczny, czy pandemia znowu nie pokrzyżuje planów wszystkim. W razie, jakby znowu było więcej przerw, to mam też co robić, bo studiuje zarządzanie na Akademii Leona Koźmińskiego. Ale wierzę, że będę miała jak najwięcej okazji do gry w tenisa. Na razie pierwszy start w sezonie planuję w drugim tygodniu lutego, w turnieju ITF W 25 w RPA. Co będzie dalej, zobaczymy. Sytuacja się rozwija bardzo dynamicznie – powiedziała 20-letnia zawodniczka LOTOS PZT Team.

Kubka wróci w marcu

Natomiast Martyna Kubka (763 WTA), ze względu na mocno okrojony kalendarz turniejowy na otwarcie roku, przedłużyła sobie przerwę między sezonami. Zresztą w miniony weekend – podobnie jak Falkowska – zakończyła dopiero tegoroczne starty w cyklu turniejów ITF w Monastyrze. W styczniu i lutym będzie się przygotowywać do marcowych występów w międzynarodowym tourze.

– Praktycznie dopiero teraz zakończyłam swój sezon, więc teraz odpoczywam około tygodnia, półtora przerwy od tenisa mam. Potem zacznę sześcio-, siedmiotygodniowy okres przygotowawczy, więc pierwsze starty czekają mnie dopiero na początku marca. Także najbliższe dwa miesiące spędzę na ostrych, intensywnych treningach. Jeszcze nie rozmawiałam ze swoimi trenerami o celach na nowy sezon, ale myślę, że awans w okolice 300. miejsca w rankingu WTA to byłby fajne osiągnięcie – zaznacza Martyna.

Kategoria: ITF, WTA