Jan Zieliński po znakomitych występach w Australian Open (triumf w mikście, ćwierćfinał w deblu) i Taszkiencie (wygrana w meczu Pucharu Davisa) wrócił do kraju.
Odzyskał replikę pucharu wywalczonego w Melbourne – zatrzymanego przez służby celne na polskiej granicy. Deblista szykuje się już do startów w USA (Delray Beach, Indian Wells, Miami) i Meksyku (Los Cabos, Acapulco).
Trafiła do grawera
– Oryginalny puchar gołymi rękoma mogą dotykać tylko zwycięzcy turnieju, a każda inna osoba, również członkowie naszych sztabów, mogą to robić tylko w rękawiczkach, podobnie jak osoba na co dzień opiekująca się trofeami. A potem zwycięzcy otrzymują na własność mniejszą replikę pucharu. Zabrałem ją do hotelu po rozpakowaniu zauważyłem, że są przestawione litery „k” i „s” więc następnego dnia zaniosłem do grawera, ale poprawienie zajęło trochę czasu, a ja leciałem od razu na mecz Pucharu Davisa w Uzbekistanie, więc organizatorzy musieli mi go wysłać kurierem – wyjaśnił Jan Zieliński (26 ATP w rankingu deblistów).
– Moja replika pucharu wędrowała do mnie przez sześć czy siedem krajów, po czym utknęła na polskiej odprawy celnej, gdzie nie powinna trafić, no i od niedzieli walczyłem o odzyskanie. Udało się dzisiaj rano, choć nie było łatwo. Moja mama pojechała tam i po kilku godzinach przekonywania udało się załatwić, że przesyłka trafiła wreszcie w moje ręce. W sumie nie wiem czy przypadkiem odzyskanie repliki nie kosztowało mnie więcej sił, niż zdobycie właściwego pucharu na korcie w Melbourne – dodał tenisista.
Trening dopiero przed finałem
Zieliński pierwszy wielkoszlemowy tytuł w karierze zdobył z Su-Wei Hsieh z Tajwanu, jedną z najlepszych deblistek ostatnich lat, obecnie wiceliderką rankingu WTA. Niepokonany w Melbourne mikst stworzyli trochę przypadkowo i niemal w ostatniej chwili.
– W mikście zapisują się gotowe pary, ale są też są osobne listy zawodniczek i zawodników, na które wpisuje się nazwisko i numer telefonu. Skontaktowałem się z nią, a właściwie z jej trenerem, bo to był jego numer. Szybko obgadaliśmy kwestie techniczne, jak ustawienie na korcie, no i wystąpiliśmy razem. Dla Su-Wei Hsieh priorytetem jest debel, ma też swoje lata, więc praktycznie jedyny wspólny trening przeprowadziliśmy dopiero przed finałem. W sumie też nie było zbyt dużo okazji, żeby się lepiej poznać. Tak naprawdę jedyne okazje, żeby dłużej ze sobą porozmawiać, to była droga na kort i z kortu do szatni. Wygrałem Australian Open w mikście, choć wiadomo, że apetyt był na tytuł w deblu szczególnie po ubiegłorocznym występie w finale. Zapisałem się na kartach polskiego i światowego tenisa i nie zamierzam w żaden sposób tego umniejszać. Jestem mistrzem wielkoszlemowym i to jest powód do dumy. Tym bardziej, że dostanie się do miksta rankingowo jest najtrudniejsze i od pierwszej rundy trafia się na rywali ze światowej czołówki. W ubiegłym sezonie zagrałem w mikście cztery mecze i nie wygrałem żadnego, ten sukces w Melbourne to wielka odmiana. Jestem po słowie z Su-Wei Hsieh na pozostałe tegoroczne Wielkie Szlemy i jeśli jej zdrowie i przygotowanie fizyczne pozwoli, to powinniśmy je razem zagrać – mówi Janek.
Igrzyska w deblu i mikście?
Zieliński planuje w tym roku występ na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu deblu, razem z Hubertem Hurkaczem. Być może powalczy też o medal w grze mieszanej w parze z Magdą Linette.
– Mój występ w Paryżu z Hubertem jest już potwierdzony. Znamy się dobrze od wielu lat, przyjaźnimy, graliśmy razem w debla nie raz, nawet wygraliśmy turniej ATP. Nie ukrywam, że apetyty są duże, ale staramy się je tonować, żeby nie nabijać nadmiernie bębenka przed Paryżem. Natomiast poważnie myślę też o występie na igrzyskach w mikście. Rozmawiałem o tym już wstępnie z Magdą Linette podczas styczniowego turnieju w Adelajdzie. Będziemy próbować się dostać, tylko musimy jeszcze sprawdzić czy regulamin pozwala na udział dwóch par z jednego kraju. Poprzednio w Tokio rywalizowały ze sobą choćby pary francuskie, więc jak tylko będzie szansa, to spróbujemy się dostać. Teraz możemy tylko obydwoje zrobić wszystko, by poprawić nasze rankingi deblowe do czerwca – podkreśla Zieliński.
Mały niedosyt
W Melbourne Polak i Monakijczyk Hugo Nys dotarli do ćwierćfinału. W 2023 roku byli w finale.
– Na pewno jest niedosyt, bo liczyliśmy z Hugo co najmniej na powtórzenie tamtego wyniku, ale nie traktuję tego startu jako porażki. Doszliśmy do ćwierćfinału w Wielkim Szlemie, przegraliśmy z nietypową parą, bo złożoną z dwóch singlistów. Ale na przykład drugi set tego ćwierćfinału był chyba naszym najlepszym w całym tegorocznym Australian Open. Trochę punktów straciliśmy, nieznacznie spadliśmy w rankingu, ale prezentujemy dobrą formę i zamierzamy jak najlepiej wypaść w kolejnych turniejach. Już w sobotę lecimy do Delray Beach. Ze Stanów Zjednoczonych udamy się do Meksyku na dwa turnieje ATP w Los Cabos i Acapulco. W marcu czekają nas występy w Indian Wells i Miami – wyjawił Zieliński.