Polski Tenis

WYNIKI

STUTTGART WTA 500: Świątek - Raducanu 7:6 (2), 6:3; Vondrousova - Sabalenka 3:6, 6:3, 7:5; Rybakina - Paolini 6:3, 5:7, 6:3; ROUEN WTA 250: Linette - Rus 7:6 (9), 6:1; Stephens - Yuan 6:2, 6:2; C. Garcia - Ruse 6:3, 6:4; BARCELONA ATP 500: Ruud - Arnaldi 6:4, 6:3; Etcheverry - Norrie 7:6 (4), 7:6 (1); MONACHIUM ATP 250: Rune - Huesler 6:4, 7:6 (3); Garin - A. Zverev 6:4, 6:4; Fritz - Draper 4:6, 6:3, 7:6 (1); BUKARESZT ATP 250: Barrere - P. Martinez 6:7 (2), 6:3, 6:4; Tabilo - Fonseca 4:6, 7:6 (5), 6:4; Fucsovics - Moutet 4:6, 6:4, 6:1; F. Cerundolo - Coria 7:5, 6:1; Barrere - Korda 6:4, 6:4; Navone - Seyboth Wild 6:3, 2:6, 7:5; P. Martinez - Kecmanovic 7:6 (4), 3:6, 6:3; OEIRAS WTA 125: Lamens - Falei 6:4, 6:1; Mladenovic - Lepchenko 6:3, 6:4; Pera - F. Jorge 6:4, 6:1; Tauson - M. Jorge 6:1, 6:3.

Tenis. Weronika Baszak docenia, że żyje w Polsce – wywiad

20-letnia Weronika Baszak w sportowym CV ma m.in. finał Australian Open juniorek (była dziewiątą tenisistką świata do lat 18) i półfinał turnieju ITF w Gwalior w Indiach.

W rozmowie z Maciejem Mikołajczykiem opowiada nie tylko o tenisie, ale i o studiach, jedzeniu oraz filmach. Tłumaczy też, dlaczego w ostatnim czasie przydarzyło jej się sporo kreczów.

Dzięki tacie przygodę z tenisem zaczęła pani bardzo wcześnie. Jak wyglądał pierwszy trening?

– Wyglądało to tak, że tata zabrał mnie na pierwsze zajęcia tenisowe z grupką innych dzieciaków. Miałam wtedy prawdopodobnie zaledwie trzy latka i pamiętam, że odbijałam rakietą praktycznie większą od siebie w baloniki. Rodzice opowiadali mi, że szybko mnie to wciągnęło, a ja byłam przy tym bardzo szczęśliwa. Później kontynuowałam treningi i tak to trwa do dzisiaj. Oczywiście próbowałam też innych dyscyplin sportowych – pływania i jazdy na nartach, ale to nie pod zawodowstwo, tylko bardziej amatorsko, pod siebie, w realizacji pasji. Bardzo kocham sport. Lubię pojeździć na łyżwach czy pójść na basen. Teraz wiadomo, uprawianie tych dyscyplin sportowych jest ograniczone, bo boję się złapać kontuzję.

Niektóre dziewczęta w dzieciństwie marzą o tym, by zostać aktorką czy piosenkarką. Jak to było w pani przypadku?

– Z tego co pamiętam, wydaje mi się, że od początku chciałam być sportsmenką, a dokładniej tenisistką i się udało. Od małego pochłonęła mnie gra w tenisa. Był to mój styl życia od najmłodszych lat. Miałam wszystko podporządkowane moim treningom, także szkołę.

– Studiuje pani filologię angielską w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu. Jak idzie pani na uczelni?

– Jestem już na trzecim roku. Idzie mi bardzo dobrze, zaliczyłam już piąty semestr. Kończę pisać pracę licencjacką i w czerwcu będę miała egzamin dyplomowy. Już niedługo mam sesję letnią. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w październiku będę kontynuować te studia na magisterce, ale nie jestem jeszcze pewna tej decyzji. Być może podejmę jakiś nowy kierunek. Nauka była dla mnie niezwykle ważna i znajomość języka obcego jest dla mnie istotna, ponieważ wyjeżdżam na turnieje zagraniczne i podróżuję po świecie.

– Co ceni sobie pani bardziej – występ w półfinale juniorskiego szlema w Melbourne czy może półfinał na koniec 2022 roku w turnieju w Indiach?

– Juniorski finał Australian Open jest dla mnie najpiękniejszym wspomnieniem z całej mojej kariery. Czasami wracam do tych chwil z Melbourne, jednak pojawia się to sporadycznie. Aktualnie skupiam się na swojej karierze zawodowej. Jest to jednak Wielki Szlem, cała otoczka tego turnieju i granie na Rod Laver Arenie, to niesamowite przeżycie, nieporównywalnie większe niż półfinał w Indiach, z którego też jestem bardzo zadowolona.

– Jak mocno pokrzyżowała pani plany pandemia koronawirusa w 2020 roku? Czy nie ma pani wrażenia, że odebrała pani możliwość odniesienia podobnych sukcesów?

– Pandemia koronawirusa mocno pokrzyżowała mi szyki. Chciałam zagrać w tamtym roku we wszystkich juniorskich Wielkich Szlemach, szczególnie na Wimbledonie i w US Open, ponieważ trawa i hard to są moje ulubione nawierzchnie, lecz odwołali te imprezy. Celowałam również w bardzo dobry wynik na juniorskim Mastersie w Chinach, gdzie byłabym wśród ośmiu najlepszych tenisistek sezonu, a jeszcze żadna Polka się do tych zawodów nie dostała, więc byłabym pierwsza, ale wyszło jak wyszło. Było dużo przerw, same trenowanie, trochę rzeczy jednak mi pouciekało. Straciłam trochę pod względem sponsorskim, gdyż mogłam jeszcze awansować w ranking juniorskim, więc też jest mi na pewno tego bardzo szkoda.

– Czy 795. miejsce w rankingu WTA jest zdecydowanie poniżej pani oczekiwań? Z jakiego awansu w tym zestawieniu będzie pani usatysfakcjonowana?

– Jak dla mnie jest to miejsce, które mnie nie satysfakcjonuje, chociaż mam taki plan, że idę małymi kroczkami, po swojemu, nie spieszę się. Mam dopiero 20 lat, choć niektórzy mówią, że już 20 lat. To jak dla mnie i tak jest bardzo młody wiek. Ten lepszy ranking jeszcze na pewno dam radę zbudować. Uważam, że mogłabym być w nim znacznie wyżej, tym bardziej, że znam sporo dziewczyn, które ogrywałam, a plasują się na lepszych pozycjach ode mnie. Celuję, by do końca tego sezonu być w czołowej ‘”600’’, a plan minimum to Top 650. Wydaje mi się, że byłby to fajny wynik na koniec roku.

– Grała pani już na wszystkich kontynentach? Które miejsce wywarło na pani największe wrażenie?

– Polska jest moim ulubionym krajem, kocham też Skandynawię, głównie przez piękną naturę, ciszę oraz spokój. Bardzo lubię też Wielką Brytanię, mają pyszne fish&chips.

– Jaki styl na korcie pani preferuje? Jak ważna w tenisie jest chłodna głowa i siła mentalna?

– Jestem zawodniczką ofensywną, choć dobrze odnajduje się także w obronie. To zależy, z jaką przeciwniczką gram i jaką strategię obieram. Wiadomo, że w tenisie trzeba się odnaleźć w każdej sytuacji. Moją najmocniejszą stroną jest na pewno serwis oraz forhend, choć powiedziałabym, że forhend jest tak na równi z bekhendem, przynajmniej staram się, żeby tak było. Mam dosyć równe wszystkie uderzenia. Na treningach zawsze jest dużo rzeczy do poprawienia. Według mnie na poziomie zawodowym najważniejsza jest strona mentalna, ponieważ mecze są niezwykle długie i wyrównane. W spotkaniach są tak naprawdę kluczowe momenty, w których pojedyncze piłki decydują o tym, kto wygrywa mecz, Głowa musi być bardzo silna, tak jak i strona fizyczna, bo pojedynki w upale po 2-3 godziny nie są łatwe do zniesienia, a na następny dzień trzeba grać ponownie ciężki mecz.

– Wiem, że w wolnym czasie lubi pani czytać książki, oglądać filmy i gotować. Jakie dania są ulubionymi? Jakie książki w ostatnim czasie udało się pani przeczytać? Jaki film zapadł pani ostatnio w pamięci?

– Zgadza się, są to takie moje ulubione rzeczy, które robię w wolnym czasie. Czytam dość sporo, choć teraz mniej, bo praca licencjacka i egzaminy nie pozwalają mi zbytnio na książki i seriale. Ulubione dania to na pewno polska kuchnia – schabowe, pierogi, makarony, włoska pizza, dewolaje. Trochę tak nie na sportowo, ale mówimy przecież o ulubionych potrawach. Lubię sama gotować, smażyć, wypiekać. Zawsze wyszukuję sobie jakieś przepisy w sieci. A co do filmów, oglądałam ostatnio ‘’Bodyguard’’ i zapadł mi on w pamięci, więc polecam.

– Pani kibiców w ostatnim czasie bardzo zastanawia i niepokoi dość wysoka liczba kreczów. Z czego ona wynika?

– Tak, niestety w paru niedawnych turniejach miałam dość pechowy czas. Ostatnie moje dwa krecze wynikały z tego, że podczas turnieju w Indiach poślizgnęłam się podczas przedmeczowej rozgrzewki i naciągnęłam sobie przyczep mięśnia czworogłowego i dwugłowego uda. Wyszłam wówczas na mecz singlowy, chciałam zobaczyć jak będzie dalej z nogą, ale ból był tak duży, że nie opłacało się w ogóle grać. Później miałam dwa dni przerwy i następny turniej w Indiach, lecz nic w międzyczasie nie potrenowałam. Leczyłam nogę, chodziłam na zabiegi, ale podczas drugiego pojedynku kontuzja odnowiła się. Nie są to poważne urazy, bardziej niefortunne, kilkudniowe. Proszę się nie martwić, nic tu poważnego się nie dzieje. Dbam o swoje zdrowie. Wiadomo, że kontuzje i urazy są wpisane w karierę zawodową sportowca, a nasze ciało jest narażone na bardzo duże obciążenia, ale taki jest już ten sportowy świat.

– Przebywa pani w Burundi. Jak wrażenia?

– W stolicy Burundi jestem od ponad tygodnia. Jest to tak naprawdę najbiedniejszy kraj w Afryce, co widać. Można się bardzo zaskoczyć, jak to wszystko tutaj wygląda, dlatego bardzo doceniam to, że żyję w Polsce, w takich bardzo dobrych warunkach. Trzeba doceniać, to co się ma. Mieszkam tu w dobrym hotelu, położonym trzy minuty od kortów, więc nie mam tu na co narzekać. Korty i turniej są doskonale zorganizowane, dobrej jakości, a rywalizacja jest na wysokim poziomie. Na naszych meczach atmosfera jest wspaniała, nawet lepsza niż podczas europejskich turniejów. Trybuny są wypełnione po brzegi tubylcami. Bardzo mi się tu podoba, jest pyszne jedzenie, a ludzie są przemili. Po raz kolejny święta spędzam poza domem, gdyż w przyszłym tygodniu zagram w Burundi kolejny turniej.

Kategoria: ITF, WTA